Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DIY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DIY. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Inspiracje: Washi tape - taśma dekoracyjna

Zachwyciłam się nią! Mówiąc pokrótce :) 
W głowie mam mnóstwo pomysłów jak ją wykorzystać. Co chwilę przewija mi się w Internecie. Ma jedną wadę - jest droga i trudno dostępna - no to 2 wady. Czasami pojawi się w marketach (ja widziałam w biedronce i tesco), może w sklepach papierniczych (ale ja nie widziałam) i w Internecie (allegro i ebay - ale kto by chciał czekać miesiąc). Ceny wahają się od 8 - 14 zł, a czasami i drożej + koszt przesyłki :\

A mówię o takiej małej tasiemce dekoracyjnej, zwanej z angielskiego washi tape.

Ale i tak jestem nią zachwycona i znalazłam prosty i tani sposób na wykonanie takie taśmy - co mam nadzieje wam pokazać o ile czas mi pozwoli (raczej mi nie pozwoli, ale zobaczymy :D ). Na razie chciałam Was zarazić moim zachwytem i pokazać kilka (naście) inspiracji ;)
taśma dekoracyjna
źródło

Organizacja


źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
źródło
Dodaj napis

Spinacze

źródło
źródło

Świeczki

źródło
źródło

Kable

źródło
źródło
źródło

Różne

źródło
źródło
źródło
źródło

dekoracja prezentu

Inspiracji jest jeszcze więcej... Myślę, że tyle wystarczy :D Ja jestem urzeczona nimi i sama nie mogę się doczekać kiedy będę mogła zrobić choć część z tego :)


Znacie washi tape? Macie swoje pomysły na wykorzystanie takich tasiemek? Który pomysł najbardziej Wam się spodobał?
Piszcie w Komentarzach!

Wasza


Blondynka

sobota, 14 marca 2015

Kokosowe love - domowe mydło

Wraz z koniec zimy powraca do nas wiosna, tak powróciłam do pisania, choć nie wiem czy uda mi się to regularnie robić. Mam mnóstwo zaległości na blogu i tak wiele... pomysłów. Może jest ich tak dużo, i dużo - i tak dużo już zrobiłam, że nie mieści się to w mojej głowie (i otoczeniu o czym wiedzą moi najbliżsi :D ) i chciałam się z Wami tym podzielić.

Chciałam Wam podziękować, że mimo iż mnie tu nie było, to wciąż tutaj zaglądaliście i chciałam podziękować moim obserwatorom - że wciąż przybywacie - to cudowne, że mam stałych czytelników! To takie niezwykłe, kiedy zaczynasz pisać i myślisz sobie: pewnie i tak nikt tego nie będzie czytał, a potem okazuje się, że tak wielu jednak to robi. <3

Jako, że trwamy w Wielkim Poście, a jest to pewne oczyszczenie z grzechów i bycie czystym w obliczu Jezusa Zmartwychwstałego należy też pamiętać o czystym ciele, dlatego dziś chciałam Wam pokazać moje pierwsze mydła jakie udało mi się stworzyć! 

Choć to nie jest moje pierwsze mydło, lecz trzecie w kolejności, to jestem z nich bardzo zadowolona, i choć to dopiero początek i niedługo pojawią się następne i następne...

Robienie mydeł to świetna zabawa :) Jeśli ktoś lubi gotować, to myślę że spodoba mu się robienie mydeł - surowe jest jak budyń :) A na prawdę zrobienie mydła w domu jest proste i tanie, bo wodę mamy w kranie, soda kaustyczna w internecie jest tania jak barszcz, a oliwa z oliwek znajduje się w każdym sklepie, a olej rycynowy w aptece (a u wielu włosomaniaczek w szafce :D ), olej kokosowy też znajdziemy.
Szkoda tylko, że nie mam zapachu kokosowego...

Mydełka już niedługo będą gotowe - kończą powoli leżakowanie, aż nie mogę się doczekać! :)
Przepis:
  • 275g Smalec gęsi 55%
  • 125g Oliwa pomace 25%
  • 75g Olej kokosowy 15%
  • 20g Olej rycynowy 4%
  • 5g Wosk pszczeli 1%
  • 190g zamrożonego mleka kokosowego
  • 68g NaOH
  • wiórki kokosowe(jako ozdoba - niekonieczne)

Dla tych którzy znają temat - wystarczy mleko kokosowe zamrozić jak kostki do lodu i po troszku dodawać NaOH, a wyjdą piękne :)

moje mini mydełka - są uroczę, choć efekt który chciałam im dać mi nie wyszedł (klik)
Kilka słów o nietypowych składnikach:
Smalec gęsi - nie jestem wegetarianką, więc nie ma z tym problemu. Smalec właściwości nawilżające i pomaga na wszelkiego rodzaju bóle mieści czy reumatyczne. Ja dodałam go ze względu na właściwości nawilżające i dlatego że czyni z mojego mydła -białe\kremowe mydło. (a bardzo trudno uzyskać naturalnie białe mydło).

A tutaj mini mydełko z bliska
Wosk pszczeli - uwielbiam wszystko co wytworzyły pszczoły (może po za jadem, choć też jest leczniczy), wosk pszczeli utwardzi mi mydło i przedłuży jego trwałość, a ponad to oczyszcza pory, leczy problemy skórne, np. wypryski, utrzymuje wilgotność skóry - a przy tak nawilżających właściwościach, to ważne aby okryć skórę dodatkowym filmem

Mleko kokosowe - oczywiście nawilża, odżywia i zmiękcza skórę. W mydle nadaje kremową konsystencje :)

Dla zainteresowanych moimi innymi wyrobami zapraszam na moją stronę na facebook'u:


Stronka powoli się rozbuduje - mam nadzieje, jeśli tylko dorwę częściej aparat :)

A dla innych zainteresowanych tematyką mydła zapraszam na Pianę Mydlanę i do Inez.



Ponoć można bez problemu myć takim mydłem włosy - i wcale nie będzie jak po zwykłym mydle. Na pewno to sprawdzę.

Po za tym przypominam, że jest marzec - idealny czas do zbierania soku z brzozy i z klonu, jeśli macie jakiegoś po ręką (ja niestety nie). Ja w tym roku zamierzam stosować kuracje oczyszczającą organizm z wewnątrz, zrobić wcierkę przeciw wypadaniu oraz dodać soku do mydła, może do kremu, tylko czekam na dobrą pogodę.

I jak się Wam podobają moje mydłka? Niedługo pojawią się następne!:)


Wasza


Blondynka

czwartek, 25 września 2014

DIY: Domowe mleczko z płatków owsa

jak zrobić mleko z płatków owsianych
 Wróciłam z wycieczki z Poznania - niedługo relacja, a dziś obiecany post o tym jak samemu wykonać mleczko owsiane.

Składniki

  • płatków owsa
  • wrzątku i\lub gorącego mleka
  • garnka
  • czasu
  • pielucha lub inny gęsty cedzak

Wykonanie:

Wersja dłuższa
Płatki owsa zalewamy wrzątkiem - ja dodałam do tego mleko, ale nie jest to wymagane .Należy nalać przynajmniej 2 razy(lub 3-4) więcej wody niż płatków -gdyż one bardzo pęcznieją i stają się bardzo gęste. Przykrywamy i zostawiamy na ok. 15 min do kilku godzin. Po czym zagotowujemy naszą paćkę. Jeśli chcecie uzyskać gęstą konsystencje to mielimy naszą paćkę blenderem, a jeśli nie to od razu przecedzamy i gotowe! 
Ja moje mleczko cedziłam przez pieluchę :)

Wersja krótsza
Płatki zalewamy wrzątkiem\mlekiem odstawiamy na 15-30 min. Przecedzamy.


Proporcji nie określiłam, gdyż to zależy od ilości jaką chcecie uzyskać i gęstości. Ja zużyłam 1 szklankę płatków owsa i garnka wody z mlekiem - mleczka wyszło mi ok. 3-4 szklanki. Następnym razem zrobię z łyżki lub 1\3 szklanki owsa. Moje mleczko było bardzo gęste, bo je zmieliłam, chociaż jeśli chciałabym je pić to nie zrobiłabym tego -wolę bardziej płynną konsystencje :)
 W dzisiejszej stylizacji zdjęcia pomogła mi moja mama - wpadła na genialny pomysł z serduszkiem z płatków owsianych :) A ja walczę z światłem - dłuższe wieczory = gorsza jakość zdjęć, ale mam nadzieję, że wytrzymacie to lub nauczę się z tym coś zrobić .

Czy to nie jest proste?
Jak wam mija koniec września? 
Piszcie w komentarzach!


Wasza


Blondynka

piątek, 8 sierpnia 2014

DIY: Macerat nagietkowy na zimno

domowy olej nagietkowy
 Dziś będzie post o tym jak zrobić macerat. Wspominałam o tym na blogu już nie raz. Nawet zamieściłam post o tym jak samemu zrobić taki macerat-wcierki, ale jest już tak stary że należy go uaktualnić.

Ja na swoim koncie mam już kilka maceratów. Moje maceraty są niezwykłe - bo jak dotąd wykonałam je z samych kwiatów. Każdy jest cudowny. Moim zdaniem każdy kto używa oleju w kuchni, czy do pielęgnacji ciała powinien mieć swój ulubiony macerat, a nawet kilka. Moim zdaniem jest to bardzo wartościowa rzecz :)
Ja na swoim koncie mam już kilka maceratów. Moje maceraty są niezwykłe - bo jak dotąd wykonałam je z samych kwiatów. Każdy jest cudowny. Moim zdaniem każdy kto używa oleju w kuchni, czy do pielęgnacji ciała powinien mieć swój ulubiony macerat, a nawet kilka. Moim zdaniem jest to bardzo wartościowa rzecz :)
Do tego przepisu wybrałam nagietek, bo:
1. kwitnie w moim ogródku
2. bardzo szybko widać zmianę koloru i zapachu oleju
3. jest uniwersalny

O tym jakie właściwości ma nagietek pisałam już kiedyś podałam też kilka pomysłów jak go wykorzystać, dlatego dziś o tym pisać nie będę i skupię się na samym wykonaniu maceratu.

Co nam będzie potrzebne?

  • surowiec - to przede wszystkim, czyli kwiaty, płatki, liście, korzenie - to z czego chcemy robić macerat i jakich właściwości oczekujemy po nim. O tym jaki wybrać - świeży czy suszony napiszę poniżej.
  • olej ja wybrałam klasycznie- oliwę z oliwek, chociaż zwykle używam słonecznikowego. Dla nieświadomych - mecerować możemy nie tylko w oleju, ale i także w alkoholu, w wodzie, w glicerynie, w winie...
  • pojemnik - najlepiej aby to był słoik z ciemnego szkła o dużym otworze, ale nigdy takiego nie widziałam, więc wybrałam zwykła słoik z przeźroczystego szkła, a potem mój macerat przeleje do buteleczki po olejku rycynowym :)
  • czas... - no tak z 2 tygodnie minimum, no tydzień na upartego.

 Wykonanie:

Płatki nagietka wkładamy do słoika i zalewamy olejem, tak aby każdy płatek był porządnie zalany i nie wystawał - bo wtedy może spleśnieć. Zamykamy porządnie pojemnik o odstawiamy na 2 tygodnie w ciemne, chłodne i suche miejsce.

Teraz trochę o technice, czyli ...

Macerować na słońcu, czy nie?

Czytając różne przepisy na macerat na zimno ich autorzy często się zastanawiali nad tym, czy macerować z dale od słońca czy nie?
Ja po swoim doświadczeniu wiem, że jeśli macerat jest ze świeżych części roślin to należy trzymać go z dala od słońca, bo
  1. spleśnieje
  2. utraci cenną witaminę C (bo wiele roślin ją posiada)
Natomiast jeśli robimy z suszonych roślin to dobrze, aby był w ciepłym i nasłonecznionym miejscu - dzięki temu ekstraktacja będzie silniejsza. 

Istnieje jeszcze metoda na ciepło - czyli postępujemy tak samo, ale zalewamy surowiec ciepłym olejem, można spróbować, ja nie widzę zbytniej różnicy. Ta metoda może okazać się lepsza, gdy  nie mamy czasu i ograniczymy się z naszą cierpliwośćią tylko do 1 tygodnia

Ostatnią metodą o jakiej wiem to metoda na gorąco - polega na tym, że olej z zielem podgrzewamy na wolnym ogniu przez kilka godzin czy minut - ja osobiście nie jestem zwolenniczką tej metody, bo moim zdaniem trwa za krótko oraz możemy przy okazji utracić wiele cennych składników. Ja wykorzystałam tą metodą tylko przy produkcji maści nagietkowej, o której niedługo napiszę. Zwolenniczką tej metody jest autorka Zielonego Zagonka.

Jeśli podczas macerowania zauważycie, że na wierzchu na roślinach pojawia się czarny nalot to nie przejmujcie się tym - można to zabrać. Mi się nie chciało, ale nie zmieniło to zapachu czy barwy oleju.
Natomiast jeśli zauważcie pleśń na wierzchu - to należy ją jak najszybciej zabrać.. W celu uniknięcia zarówno czarnego nalotu jak i pleśni warto obciążyć surowieć - włożyć zioło do woreczka lun dociążyć jakimiś kamyczkami.

Co po tych 2 tygodniach?

Oczywiście odcedzamy macerat od kwiatków\korzeni itp. przelewamy do buteleczki z ciemnego szkła - jeśli takiego nie mamy, to do jasnego, ale trzymamy go w ciemnym miejscu lub owijamy ciemnym papierem\materiałem. Dodajemy witaminę E lub trochę gliceryny, aby lepiej zakonserwować nasz macerat. Na koniec warto go podpisać, gdybyśmy mieli kilka rodzai maceratu.

Po czym wiem, że mój macerat jest gotowy? 

Zwykle olej zmienia kolor (w tym wypadku będzie on pomarańczowy) i zapach (ostatnio zrobiłam macerat z kwiatów jeżyny - jeju jak on cudnie pachnie!). Czasami zmiana koloru moze być ledwo zauważalna, ale pachnieć powinien każdy. 
Robiliście kiedyś macerat? Jaki jest wasz ulubiony?
Piszcie w komenatarzach!

Wasza


Blondynka

sobota, 28 czerwca 2014

Maseczki owocowe: Truskawkowo :)

Tym tytułem otwieram nowy (kolejny) u mnie  cykl - owocowych maseczek - będę sprawdzać czy moje włosy lubią owoce :) Jako, że jest początek lata - to idealny czas na rozpoczęcie nowego cyklu na blogu - bo owoców będzie teraz w bród :) Zachęcam was do tego samego :)
http://klasaa.webity.pl/domain/klasaa/files/truskawki.jpg
Mimo, iż sezon na truskawki się kończy to ja zachęcam was do wypróbowania truskawek w pielęgnacji ciała i włosów. Na ciele na razie nie patrzyłam jak się sprawdzają i raczej nie sprawdzę - chyba, że odkopię zamrożone truskawki :D Zachęcam do przeczytania tych postów (klik i klik).
Jak widać na zdjęciu maseczka jak dla mnie miała idealną konsystencje - lubię gęstsze maseczki bo potem nie spływają z karku. Jak zrobiłam maseczkę?

Truskawkowa maseczka:

  • łyżeczka maski biovax dla blondynek
  • 3 małe truskawki
  • łyżeczka miodu
  • mieszanka masek: biovax'a aloesowego, rosyjskiej maski z efektem laminowania i olej migdałowego - wszystkiego było mniej więcej łyżka

Wszystko zmiksowałam blenderem - dzięki czemu później nie miałam problemu z wyciąganiem pestek truskawek z włosów - to zawdzięczam również dodaniu maski\odżywki do takiej domowej mikstury - polecam przy bananach (właśnie mam na sobie bananową maseczkę). Zaznaczam, że maseczka pięknie pachnie, chociaż zapach nie pozostaje na włosach.

Maseczkę zostawiłam na 3 godziny, zmyłam delikatnym szamponem i na chwilkę nałożyłam odżywkę garnier 3 oleje wymieszaną z kalosem latte (małym).

Zdjęcie po lewej zrobione jest następnego dnia lub po drugiej truskawkowej maseczce - teraz już nie pamiętem
Po umyciu: (mokre włosy)
Wszystko bardzo ładnie i łatwo się rozczesało, nie czuć było pestek turkawek - włosy były dociążone i mięsiste, a podczas mycia wydały mi się bardziej blond ;)

Efekty
po wysuszeniu włosy były:
  • miękkie
  • nawilżone
  • ładny skręt
  • bardziej błyszczące
  • jaśniejsze
  • znacznie dłużej świeże
  • większa objętość (dzięki miodowi)

Tutaj widać jaką ładną objętość uzyskały moje włoski :)
Jednak muszę stwierdzić, że jaśniejszy kolor i objętość włosów uzyskałam dzięki miodku a nie truskawkom. O miodzie też muszę kiedyś napisać bo jet to cudowny produkt :)

Jak wam się podoba truskawkowa maseczka? Skusicie się na nią? 
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

środa, 25 czerwca 2014

DIY: Hydrolat z jaśminowca

EDIT: to nie jest jaśmin tylko jaśminowiec - to dwie różne rośliny z różnych rodzin, ale hydrolat z tej rośliny jest bardzo fajny i nie ma skutków ubocznych więc i tak polecam. Nie będę zdjęć poprawiać, bo za dużo będzie z tym roboty.

Jakiś czas temu zrobiłam swój własny hydrolat jaśminowy - i dziś chciałam wam pokazać jak to zrobiłam :)

O tym jak się hydrolat jaśminowy spisuje w pielęgnacji twarzy - to odsyłam do wpisu Kasi (klik).
 Oczywiście w ten sposób można zrobić bardzo wiele hydrolatów. Chciałam zrobić różany, ale sezon na róże się kończy, więc zdecydowałam się na jaśmin. O tym sposobie czytałam u dwóch blogerek (klik i klik). Oczywiście zastanawiałam się czy sposób z kawiarką nie jest prostszy (klik) - bo w taki sposób również można robić hydrolaty - ale jego jeszcze zbadam i w najbliższym czasie dam wam znać. 

Ja osobiście uważam, że dzisiejszy sposób sprawia, że woda kwiatowa ma w sobie więcej tych wszystkich dobrych rzeczy: witamin, olejków eterycznych, garbników, saponin itp. przez to, że ekstrakcja  trwa dłużej.

  1.  Zbieramy dużo świeżych płatków\liści i wysypujemy je na gazetę, żeby opuściły je wszystkie robaczki i inni mieszkańcy na jakąś godzinę lub kilka. Ja do mojego jaśminu dodałam dwa pączki róży, żeby mój hydrolat miał więcej tego dobrego w sobie :)
  2. Potrzebujemy płaskiego kamienia\cegły\kostki chodnikowej i bardzo porządnie ją czyścimy i wyparzamy, aby była bez ziemi i bakterii. Taką czystą naszą "podstawkę" dajemy do bardzo dużego garnka (mój był 5 litrowy), który również musi być czysty :)
  3. Wokół tego kamienia-podstawki dajemy kwiaty. Ja nie dałam wszystkich od razu - w trakcie gotowania dorzuciłam część, aby zwiększyć działanie hydrolatu.
  4. Wlewamy wodę - najlepiej destylowaną, bo ona konserwuje naszą wodę kwiatową do 6 miesięcy. Ja miałam wodę demineralizowaną. Ostatecznie może być jakaś inna woda miękka (bez kamienia -filtrowana\mineralna).
  5. Wlałam jej ok. pół litra - tak aby woda było mniej więcej na wysokości kamienia.
  6. Na kamienną podstawkę dajemy w miarę możliwości najmniejsze żaroodporne naczynie, ewentualnie metalową miskę. Ja potem moje naczynie zamieniłam na miskę w której jem zupy :D
  7. Podgrzewamy. Gotujemy całość na małym ogniu. 
  8. Przygrywamy garnek pokrywką - rączką do dołu i dajemy lodu na pokrywkę. Potrzeba bardzo dużo lodu. Ja przygotowałam 1,5 woreczka śniadaniowego - i to było zdecydowanie za mało.
  9. Ile trwa produkcja wody kwiatowej? To zależy od ilości wody i kwiatów. Moje pół litra powinnam gotować 45-60 min, niestety gotowałam 1,5 h i wyparowało mi trochę hydrolatu. 
Gotowe!

Hydrolat należy przelać do buteleczki - najlepiej z ciemnego szkła (którego ja już nie miałam) i używać :)

Ja mój hydrolat na razie użyłam do produkcji oczyszczającego toniku różano-jaśminowego, który sprezentowałam na urodziny mojej mamie oraz do kremu nawilżającego różano-jaśminowego (do którego przez omyłkę dałam 1 łyżkę gliceryny różanej, zamiast 1 łyżeczkę, ale wyszedł). Resztę będę używać solo, chyba, że znowu najdzie mnie ochota na jakieś domowe kosmetyki - może użyję pod olej do olejowania włosów - tak, trzeba zrobić hydrolat rumiankowy dla mojej blond czupryny :D

Niestety nie wytrwałam w tym razem w piciu drożdży - piłam jakiś tydzień, a potem przyszła sesja i dopuściłam. Natomiast mój macerat rycynowy również świetnie się spisuje - mam nadzieję o nim napisać niedługo w podsumowaniu akcji: "Zapuszczam włosy na lato".

Jak wam się podoba przepis na domową wodę kwiatową? Robiłyście? Brałyście udział w akcji?
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka