wtorek, 29 kwietnia 2014

Włosowa aktualizacja: kwiecień

Zrobiłam tak jak radziłyście - nie rozczesywałam włosów, tylko kiedy wyschły to dogniotłam moje loczki i tak chodziłam cały dzień i następny :) A dzisiaj rozczesałam moje loczki, tak, że ładnie się falują na dole. Zacznę tak robić częściej :) Dziękuję bardzo za radę :)

Dzisiejsze loczki są po maseczce aloesowej z Biovax'a, którą moje włosy bardzo lubią. Na końce nałożyłam krople oleju z Yves Rocher i tyle :)

W tym miesiącu pojawiły się baby hair, ale nie urosły. 

A jak tam wasze włosy pod koniec miesiąca? 
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

niedziela, 27 kwietnia 2014

Miód z mniszka lekarskiego

Dziś chciałam przedstawić Wam przepis na przepyszną rzecz jaką jest syrop z mlecza:) oraz zapowiedzieć małą zmianę w tematyce bloga.

Do zrobienia go zainspirował mnie post Anwen (klik), w który rok temu przedstawiła ten przepis. Ja zrobiłam podobnie jak ona, ale znalazłam również przepisy na inne proporcje oraz przepis w którym zamiast kwiatów wykorzystuje się liście i korzeń.
Potrzebujemy:
  • 500 samych kwiatów Mniszka Lekarskiego
  • 1-3 cytryny (obrane ze skórki)
  • 1 kg cukru
  • 1 l wody

Tak wyglądały moje zbiory :)
Po zebraniu kwiatów zostawiamy je na kilka godzin, żeby wszystkie robaczki opuściły kwiatki. Następnie  wyciskamy sok lub kroimy cytryny na mniejsze kawałki i wrzucamy je do wody. Po zagotowaniu wrzucamy kwiatki i gotujemy przez 15-20 min. Po tym czasie odstawimy wywar w bezpieczne miejsce na 12 godzin.

Po tym czasie odcedzamy kwiaty od płynu. Kwiatki wyrzucamy. Najlepiej płyn przelać do garnka z grubszym dnem i o większej powierzchni dna. Do wywaru wsypujemy cukier i mieszamy aż do rozpuszczenia się. Ja zwykle daję mniej cukru, bo to jest strasznie słodkie. Gotujemy bez pokrywki (żeby woda odparowała, a syrop nabrał gęstszej konsystencji) przez 1,5 h co jakiś czas mieszając. Uwaga: dla wielu osób gotujący się syrop śmierdzi, ale ja tego nie czuję.

Anwen mówi że potem syrop znowu należy odstawić na 12 godzin, ale ja znalazłam przepisy w którym nie było takiej czynności. Gorący syrop przelewam do słoików - jak przestygnie można dodać łyżeczkę zwykłego, prawdziwego miodu, ja tak robiłam. Słoiki mocno zakręcamy i stawiamy do góry dnem na jakiś czas. 

Po tym wszystkim syrop jest już gotowy, ważny 1 rok od produkcji :) Syrop należy odznaczyć etykietą (tak jak ja poniżej) i odstawić w ciemne i chłodne miejsce.

Znalazłam jeszcze inny przepis na syrop z mniszka z książki: "Domowe leki ziołowe" Anne Ibrug. Oto on:
"2 łyżki liści i korzenia mniszka zalać 1 filiżanką zimnej wody; doprowadzić do wrzenia i gotować 1 minutę. Odstawić na 15 minut i przecedzić. Gotować z około 150 g cukru, aż do konsystencji syropu. Przelać do słoika. Spożywać 1 łyżkę stołową dziennie."
Przyznam, że jeszcze nie robiłam takiego syropu, ale na pewno spróbuję. 

Zachęcam was wszystkich do robienia miodu z mlecza, bo ma przepyszny smak i jest bardzo zdrowy. Warto o nim sobie przypomnieć na jesień lub zimę, bo wzmacnia organizm przed przeziębieniem i grypą. Dzisiaj będę robiła ostatnie zapasy mlecza - z części zrobię syrop a resztę, same płatki, liście i korzenie to zasuszę :)

Więcej na jego temat jeszcze napiszę, podam również inne sposoby wykorzystywania tego ziela. 

Na koniec chciałam powiedzieć, że tematyka ulegnie pewnej zmianie.

  • Po pierwsze: nie będę się skupiać tak bardzo na pielęgnacji włosów, ale oczywiście nie zrezygnuję z niej, bo mam jeszcze trochę do powiedzenia w tej kwestii. Może nawet uda mi się ją rozwinąć o comiesięczną aktualizację, na pewno będą się pojawiać recenzje wcierek, bo wciąż pilnie walczę o włosy do pasa, a one jak na złość nie rosną. Pojawią się recenzje olei, bez których nie wyobrażam sobie pielęgnacji, pojawią się domowej roboty maseczki i kolejne sposoby rozjaśniania włosów, natomiast recenzji kosmetyków może być mniej, chociaż kto wie. Poprawię również wpisy na temat stylizacji moich fal i pojawi się kilka moich ulubionych fryzur. Ogółem mówiąc będzie więcej o pielęgnacji całego ciała :)
  • Chciałabym również rozwinąć dział DIY kosmetyczne, a mam na myśli własnoręcznie ukręcone kremy, mgiełki, maści i żele i być może uda mi się zrobić szampon :)
  • Zioła: jak widzicie już kilka przedstawiłam wam ziółek, kwiatów i drzew i mówię Wam, że będzie ich jeszcze dużo dużo więcej, a przynajmniej w najbliższym czasie. Na pierwszy ogień poleci dzisiejszy mniszek lekarski, pokrzywa, jeszcze o nagietku, kasztanowiec zwyczajny, stokrotka, rumianek itp. Będzie trochę teorii i trochę pomysłów (DIY ziołowe). Razem z nimi pojawi się więcej kuracji. A po za tym nie wyobrażam sobie kręcenia kremów bez moich ziółek :) 
  • Jak zioła to i kuchnia, chociaż na początek to bardziej będą desery, a potem to się zobaczy :) 
  • To będzie nowość na blogu (chociaż jeden post o tej tematyce już jest), mianowicie mam na myśli szycie. W życiu uszyłam jedną spódnicę, kocyk, przerabiam jedną sukienkę. A mam mnóstwo pomysłów, ale o tym pewnie będzie więcej na wakacjach, kiedy będę miała więcej czasu.
  • Na koniec mam też w zamyśle oprócz skupiania się na ciele to i na czymś bez czego ciało istnieć by nie mogło, czyli o duszy,ale o tym pewnie będzie również na wakacjach. Również pojawi się więcej moich rozmyśleń, np. o włosomaniactwie.

 Trochę się rozpisałam - jak to zwykle ja :) Również jako, że za miesiąc zaczyna się u mnie sesja, może tak być, że ograniczę wpisy, bo nie zamierzam nie spać podczas sesji, więc częściej będę siedzieć przed książkami niż przy komputerze, ale postaram się robić wpisy przynajmniej podczas weekendu :)

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do zrobienia miodu z mlecza <3 i ciekawi mnie co myślicie o rozwinięciu tematyki bloga? Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

środa, 23 kwietnia 2014

O tym, że moje włosy lubią deszcz :)

Dzisiejszy post będzie krótki. Wiele zakręconych narzeka na deszcz - że powoduje puch i w ogóle loki dziwnie się kręcą. Ja bardzo lubię delikatny wiosenny deszcz, bo mam po nim prześliczne loczki :) a puch jest słaby. Odkąd jestem włosomaniczką to porządny puch dostaje tylko po oleju kokosowym i bo kosmetykach z z tym olejem. 

A tutaj mam dowody:

Z przodu ładniej zawsze wyglądają :)

A jak Wasze włosy zachowują się po deszczu?
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Refleksyjnie...

Na początek przywitam się z wami: Jezus Zmartwychwstał, prawdziwie powstał! Alleluja! :)

Dziś będzie trochę mojej prywatnej refleksji.
Mimo iż mam 19 lat, czyli jestem bardzo młoda i całe życie przede mną to należę do "epoki dinozarłów" jak mawia moja ulubiona historyczka z liceum.
Co to znaczy?
Już nie po raz pierwszy trafiam na post o antykoncepcji i związanej z nią seksualizacji kat. B. Nie będę tego wątku teraz rozwijać, gdyż nie przygotowałam się do tego postu i nie mam materiałów do niego - jak już pisałam, będzie to trochę mojej prywatnej refleksji.

Urwałam się z innej bajki, bo jestem przeciwna promowanej przez wszystkie "rządzące media" antykoncepcji (pigułki, prezerwatywy, spirale i itp). Tak naprawdę to brzydzę się takim sposobom, bo nie dość, że niszczy organizm (np. pigułka), wcale nie chroni przed wirusami, plemnikami, czyli nie zabezpiecza (prezerwatywa), to zabija dzieci w łonie matki (wczesnoporonne). To tylko nieliczne przykłady, a jest tego więcej. Nikt nie zdaje sobie sprawy ile dzieci zostało zamordowanych, bo ktoś miał "chcicę". A ta cała akcja ze "uświadamianiem dzieci" i "mówienie - nie zajdzie w ciąży, bo damy mu kondona" jest nic nie warte, gdy 13-latek gwałci 8-ośmiolatkę. 
Gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.

Nie mogłabym tak żyć: robić "to" z pierwszym lepszym, czy zabezpieczać się w małżeństwie, wiedząc tym samym, że niszczę nowe życie, czy przed ślubem. Jest to bardzo mocno związane z moimi przekonaniami i wiarą - w Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, a dzisiaj przecież wspominamy Jego największy z Cudów.

Nie oskarżam nikogo, nie mówię, że ktoś jest taki i taki. Każdy szuka miłości i akceptacji. Rozumiem to. Rozumiem też to, że ludzi błądzą lub bardzo wielu rzeczy nie wiedzą. Sama przecież upadam i ciągle się uczę na błędach. Jedynie to bardzo mnie smuci wiele rzeczy które dzieją się na tym świecie.
Ale jak już mówiłam - nie należę do tego świata, ale muszę tutaj Żyć. Jestem z moim Lubym 2,5 lata a dochowujemy sobie wierności i czystości, więc wszystko jest możliwe.

Co do antykoncepcji.
Znam inną, jak dla mnie najlepszą antykoncepcją - całkowicie darmową, która nierozerwalnie łączy się z poznaniem swojego ciała - ale która włosomaniaczka, która chce osiągnąć swój cel: piękne włosy (lub inne cele związane z pielęgnacją ciała lub zupełnie nie związane z tym) nie musi poznać swojego ciała? Dlatego mogę Wam polecić bardzo fajną i prostą książeczkę, której nie musicie kupować, bo jest na chomiku, a znajdziecie ją pod tytułem: "Kiedy jestem płodna, a kiedy nie".

Nie oczekuję tego, że ktoś się ze mną zgodzi. Prędzej, będzie na odwrót, ale musiałam się z Wami tym podzielić, gdyż interesuje mnie los innych ludzi - już taka jestem (oczywiście nie tak, że będę kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać - każdy ma wolny wolę i szanuję to). I przepraszam, że zamiast życzeń pełnych kurczaczków, jajeczek itp. w tak piękny dzień piszę coś takiego.

Wszystkim Wam życzę tego by Chrystus Zmartwychwstał w Waszych sercach, tak jak codziennie na nowo robi to w moim :) Alleluja!

Wasza
Blondynka

piątek, 11 kwietnia 2014

Moja Włosowa Historia :)

W końcu wzięłam się za jeden z najpopularniejszych tematów we włosowej blogosferze, czyli dziś przedstawię wam Moją Włosową Historię :) Miałam ten post opublikować w rocznicę założenia bloga, ale zrobię to dziś - w dniu moich 19 urodzin (chociaż post zapewne skończę po północy, więc będzie już po moich urodzinach). Zapraszam do lektury i oglądania zdjęć :)

Na świat przybyłam 10 kwietnia 1995 jakoś nad ranem - to było tak dawno, że już tego nie pamiętam :D Jak na zdjęciu poniżej widać, nie miałam zbyt wielu włosów na głowie, były one ciemne i miały zakola :D

Jako urocza mała dziewczynka miałam uroczę blond kręciołki, jak większość dziewczynek, jednak mi moje kręciołki pozostały oraz ich nie zapuszczałam...
... ponieważ, mniej więcej w wieku 3-4 latka postanowiłam być chłopczycą i do zerówki miałam włosy ścięte na chłopaka, nawet dziś pamiętam  jak siedziałam u babci na stołku, a ona strzygła mnie. Jak widać na zdjęciu miałam jasne blond włosy, z ciemniejszymi pasemkami i wielkie zakola :D 
Mama musiała mnie ubierać w sukienki i spódniczki (których nie lubiłam), żebym wyglądała na dziewczynkę :D
Dopiero w 1 klasie podstawówki widząc, że większość moich koleżanek ma długie włosy, również postanowiłam je zapuścić. Na komunii miałam ładnego koka - moje włosy są spuszone, bo tego dnia było bardzo deszczowo.
Po komunii nie ścinałam włosów, jak większość, lecz dalej sobie one same rosły - miały różną długość, raz krótsze, raz dłuższe, ale były zdrowe i bardzo jasne, czego obecnie mi brakuje.
Moje włosy w okresie chodzenia do podstawówki, wiecznie były związane - głównie jeden wysoki kucyk, ale na większości zdjęć widzę, że bardzo często miałam dwa kucyki lub warkocze. Pamiętam nawet jak mówiłam, że nigdy nie będę chodzić w rozpuszczonych włosach. 
Jako dziecko, na zdjęciach, mam często kwaśną, albo głupią minę, gdyż nie lubiłam kiedy robiono mi zdjęcia i nie znalazłam, żadnego zdjęcia na którym jestem sama. 
Jak widać moje włosy miały i dalej mają tendencje do falowania się :) Pamiętam jak załapałam chyba drugi raz wszy i mama postanowiła mi ściąć je do ramion, bo są a długie i trudniej będzie się pozbyć tego psakuctwa, lecz ja się buntowałam - już wtedy marzyły mi się długie włosy, jednak, mama postawiła na swoim. Na szczęście włosy szybko odrosły:
W okresie 1 gimnazjum miałam mode na chodzenie w opaskach, co czasami do mnie wraca. Dotychczasowa moja pielęgnacja opierała się na myciu włosów szamponem - na szczęście nie używałam drogeryjnych szamponów, tylko zwykłe z sls bez silikonów. Zdarzało mi się nawet używać jedwabiu (Biosilku) i już wtedy wiedziałam, że moje włosy bardzo się z nim lubią :)
Zdjęcie zrobione w 6 klasie lub w 1 gimnazjum w Krakowie z śmiesznym ludkiem :D
W drugiej gimnazjum miałam najdłuższe w swoim życiu włosy - sięgały mi prawie za biust i bardzo mi się to podobało... 

...Aż nadszedł czas pójścia pierwszy raz w życiu do fryzjera, po miałam sianowate końce. U fryzjera bardzo mi się podobało, ale ściął mi za bardzo włosy :( i wtedy po raz pierwszy delikatnie je pocieniowałam. Moja pielęgnacja do tej pory polegała na myciu włosów szamponem. Pamiętam nawet, że włosy rozczesywałam wtedy na sucho - i to był koszmar.

To zdjęcie zostało zrobione w Chorwacji w 2009 r. Słona woda i brak odżywki bardzo nie służyły moim włosom. Na tym zdjęciu męczyłam się z rozczesaniem moich włosów - były bardzo splątane, a ja nie byłam dla nich delikatna W rozczesaniu ich pomógł mi jedwab z biosilku, ale i tak przez resztę wakacji, miałam na głowie siano. Jedynie, co najprzyjemniej wspominam - to kolor, więc czekam z niecierpliwością do lata :)
Po mojej kwaśnej mienie widać, że ciężko mi się rozczesywało te kołtuny :\
W 1 liceum znów poszłam do fryzjera - poleciały kolejne centymetry, ale tym razem postanowiłam spróbować i pocieniować włosy. Fryzjerka dobrze mi to zrobiła, ale, moim cienkim włosom nie spodobało się to. W liceum zdarzało mi się używać przypadkowych maseczek lub odżywek.
To zdjęcie zostało zrobione w sylwestra, kiedy tańczyłam z Moim Lubym - nie wiedziałam wtedy, że ktoś robi nam zdjęcie, jak je potem zobaczyłam, to bardzo mnie ono urzekło :)


15 lipca 2012 r. wpadłam na "genialny" pomysł i zafarbowałam włosy na czerwono. Niestety zdjęcie dzień po zafarbowaniu zostało przez przypadek usunięte. Ale i dobrze, bo kompletnie nie do twarzy było mi w tym kolorze i tak wyszedł za ciemny. Jedyne zdjęcia jakie  mi się uchowały to 3-4 miesiące po zafarbowaniu. 

Farbę do 24 myć zmywałam przez cały rok, tak iż na studniówce miałam miedziane włosy i odrosty. Cóż blond + wysoka porowatość = mocne i trwałe łapanie koloru farby.

Teraz już wiem, jak farby bardzo niszczą włosy, bo straciłam mój piękny blond kolor (ale go odzyskam), moje zakola powróciły, a końce były w tragicznym stanie.

Zdjęcie wykonana zostało we wrześniu w Częstochowie w klasie maturalnej - ten okropny wyprany czerwony.
Na zdjęciu poniżej widać moje wielkie zakola - niedługo pokaże wam jak włosomaniactwo mi pomogło w zagęszczeniu włosów i nie tylko :)
W listopadzie postanowiłam naturalnie powrócić do wcześniejszego koloru i zaczęłam buszować w internecie. Wtedy trafiłam na blog Eve i innych blogerek. Wtedy też zaczęła się moja zabawa w włosomaniactwo, różne domowe maseczki i ... założyłam bloga :)

Takie były moje włosy na samym początku, suche, matowe, z bardzo zniszczonymi końcami:
Od wiosny postawiłam na olejowanie i porost i zagęszczenie włosów. Na półmetku, czyli we wrześniu zaczęłam uczyć się wydobywać z nich skręt - wcześniej, robiłam to dość nieudacznie. Widać już wielkie zmiany - włosy nabrały blasku, koloru, delikatnego skrętu, końce się poprawiły i wyrosło mi sporo baby hair.
Od września też zaczęłam regularniej pisać i kombinować z włosami. zaczęłam też przekonywać się do kupnych maseczek, wcierek, serum, odżywek b\s i kupiłam szczotkę z włosia :)
Nie wierzcie kolorze włosów poniżej, odkąd zafarbowałam je zdjęcia moich włosów prawie nigdy nie odbijają rzeczywistości - to dlatego, że farba nie wypłukała się w 100% i odbija się rusym blaskiem na długości.
Na zdjęciu powyżej moje włosy są świeżo podcięte i wygładzone na szczotce, a zdjęcie zrobione w sztucznym świetle. Nie do końca odwzorowuje prawdę, gdyż w tak świetnym stanie to one nie są, ale chciałabym żeby takie były - oczywiście zafalowane :)

Uff... To chyba wszystko, mam nadzieję, że nie pominęłam niczego. Podobnych postów mam zamiar zrobić jeszcze kilka.

Edit: Jako, że raczej będę miała przerwę w pisaniu postów teraz zamieszczam krótką informację o tym, że biorę udział w konkursie Martusiowy Kuferek. Bardzo podoba mi się zadanie jakie mamy do wykonania, czyli jakie jest Twoje największe marzenie :D Super :) bo trzeba marzyć :)


I jak wam się podoba? Macie do mnie jakieś pytania? Jak tam wasze włosowe historie?
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Nakręćmy się na wiosnę: Ugniatane fale po lnianej płukance :)

Już dawno miałam dać jakiś post związany z tą akcją, ale brakowało mi czasu i motywacji. Kilka z was chciały zobaczyć jak prezentują się moje świeżo podcięte włosy w falach, więc motywacja się znalazła - a czas nie, dlatego sposób w jaki wydobyłam moje fale jest bardzo łatwy i daje ładny efekt, oczywiście na podatnych włosach.

Na początek - wiosenne zdjęcie - kwitnąca czereśnia :)
Źródło: klik
Podcięcie dobrze wpłynęło na skręt moich włosów - takie mi się podobają, choć nie przyzwyczaiłam się jeszcze do długości i do tego, że gdy plotę warkocz, moje końce są znacznie grubsze niż kiedyś :) Zmierzyłam dokładnie długość włosów i mierzą teraz 47,5 cm, mam nadzieję, że do następnego podcięcia wrócą do wcześniejszej długości (54 cm)

Powiem jeszcze jak " zaprawiłam" moje włosy do dzisiejszej fryzury.
Na kilka godzin, przed myciem nałożyłam olej musztardowy na mokre włosy, potem normalnie je namoczyłam w płukance lniano-rumiankowa przez 5 min. Miała być płukanka, ale przez to, że na ponad 0,5 l wody dałam 3 łyżki żelu lnianego moje włosy byłyby po niej zbyt mocno obciążone. Potem spłukałam żel z moich włosów i zawinęłam w turban. Rozczesałam włosy i zawinęłam w koczek-ślimak na noc jak zwykle.

Ran obudziłam się z mokrymi włosami - wystarczyło zmoczyć w wodzie ręce i zacząć ugniatać fale. Po wyschnięciu tak się prezentowały (zdjęcie po lewej):
Jednak źle się czułam w takiej fryzurze, bo miałam delikatne strąki na głowie - dlatego je rozczesałam, ale po jakimś czasie na włosach pojawiły się delikatne fale, takie jakie lubię mieć do codziennej fryzury :)

 Przepis na dzisiejszą płukankę lniano-rumiankową:

  • 0,5l ciepłej wody
  • 1 szklanka naparu rumianku i nagietka
  • 5 łyżek wody soku z brzozy
  • 3 łyżki żelu lnianego (następnym razem dam 1,5 łyżki)
Dzisiejsza piękna pogoda zasługiwała na zdjęcie nad Odrą z obudzonymi do życia drzewami w tle :)

Mam jeszcze 3 pomysły na sposoby wydobywania fal\loków na mojej głowie - część z nich już kiedyś opisywałam, ale muszę je jeszcze dopracować.

Mam też zamiar zrobić  dla was małą niespodziankę :) - post, który miałam opublikować w dniu urodzin bloga, ale nie zdążyłam, więc może zrobię to w dniu moich urodzin?

A jak tam wasze wydobywanie loków? Lubicie się z żelem lnianym? Lubicie wiosnę?
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

sobota, 5 kwietnia 2014

2,5 miesięczna kuracja z SIEMIENIEM LNIANYM


Dziś o jednym z moich ulubionych ziół, czyli o siemieniu lnianym. Kiedyś już o nim pisałam (klik), ale to była sucha teoria - dziś będzie o działaniu praktycznym :) Do picia siemienia zmotywowała mnie akcja Anewn - za co jej serdecznie dziękuję :) Jej akcja trwała tylko miesiąc, a ja postanowiłam ją przedłużyć.
Siemię lniane zaczęłam pić w połowie stycznia do końca marca, czyli 2,5 miesiąca. Chociaż w praktyce było tego mniej, bo w styczniu bardzo nieregularnie piłam siemię, ale poprawiłam się znacznie w lutym, a w marcu to chyba opuściłam 2 lub 4 dni.

Siemię piłam zawsze w nocy: 1-2 godziny przed zaśnięciem. Zalewałam 2 łyżeczki (takie jak na zdjęciu powyżej) siemienia gorącą wodą (pół szklanki a potem 3\4). Czekałam 30 min lub dłużej (czasami zdarzało się krócej, ale nie polecam), potem dolewałam soku porzeczkowego, a na samym początku soku truskawkowego (domowej roboty). Dzięki sokom wzmocniłam działanie siemienia, jeśli chodzi o odporność.

Zdarzało mi się zalewać siemię lniane zimną wodą i pić po 15 minutach lub słodzić miodem, ale tego nie polecam. Najpyszniejsze siemię jest z sokiem domowej roboty. Dlatego polecam :)

Przypomnę jeszcze pokrótce kilka informacji o siemieniu (poniżej).
SUROWIEC LECZNICZY:
Nasienie lnu zwyczajnego (tzw. siemię lniane).
Surowiec jest bogaty w substancje śluzowe z dodatkiem kwasów tłuszczowych. Zawiera także duże ilości włókna i kwasu linolenowego.

DZIAŁANIE LECZNICZE:
Substancje śluzowe tworzą warstwę ochronną na zmienionych zapalnie błonach śluzowych. Włókna pobudzają ruch robaczkowy jelit. Kwas linolenowy jest skuteczny w reumatoidalnym zapaleniu stawów.

CO ZAWIERA W SOBIE SIEMIĘ LNIANE:

  • nienasycone kwasy tłuszczowe (omega-3)
  • błonnik
  • białko
  • witamina E
  • witaminę B1
  • witaminę B6
  • magnez
  • wapń
  • żelazo
  • cynk
  • lecytyna (ma pozytywny wpływ na naszą pamięć i koncentrację)

To co pogrubiłam odpowiada za wzrost i ogólną pielęgnacje włosów

  • baby hair: mam baby hair - w trakcie kuracji używałam różnych wcierek, ale wiem, że to nie po nich miałam baby hair, ale właśnie po siemieniu lnianym. Nie jest ich tak dużo jak po wodzie brzozowej - ale jest ich sporo i pojawiają się regularnie. 
  • wzmocnienie włosów na całym ciele: wzmocnienie i zagęszczenie na nogach, głowie itp., jako, że piłam siemię w zimie, to nie przeszkadza mi to - wręcz przeciwnie - wiem, że mój organizm jest wzmocniony :) Na głowie włosów mi przybyło, mniej wypadało i urosły minimalnie (ale zbyt mało, żeby móc to zmierzyć, choć wiem, że zwiększyły działanie wcierek)
  • rzęsy: wzmocnienie, zagęszczenie, wydłużenie, rzadziej wypadały. Nigdy nie miewałam problemów z rzęsami, ale widzę, że są znacznie wzmocnione :)
  • paznokcie: mimo, iż o nie nie dbam (wręcz przeciwnie), to zauważyłam, że stały się mocniejsze i twardsze.
  • ogólne wzmocnienie organizmu: tak naprawdę to choruję raz do roku lub rzadziej (mam na myśli gorączkę, a nie chrypkę, czy katar). W czasie spożywania siemienia lnianego nie chorowałam, ból gardła mijał mi w ciągu jednej nocy i bardzo rzadko spałam w ciągu dnia (co często mi się zdarzało w okresie zimowym)
  • układ trawienno-wydalniczy: miewam czasem z tym problem, ze względu na moją szybką przemianę materii - odkąd piłam siemię lniane wizyty w toalecie stały się regularne (prawie jak w zegarku), wiem że siemię uregulowało wszystkie problemy tego typu :)
  • waga: muszę się pochwalić, że przytyłam, aż 1,4 kg (mniej więcej) - dla mnie to sukces, ale dla tych którym na tym nie zależy to Anwen zaleca pić siemię rano i nie będzie takiego problemu.
  • miesiączka: nie mam z nią problemu, po za bólem w pierwszych dniach - w marcu nic mnie nie bolało, ale w kwietniu już tak, ale to przez to, że zmarzłam porządnie przed miesiączką.
Na koniec znalazłam ciekawy obrazek, który potwierdza moje słowa - 10 powodów by pić siemię lniane:
Mam nadzieję, że zachęciłam was do dłuższego picia siemienia lnianego - ja z pewnością będę pić siemię co zimę łącząc ją z innymi kuracjami. Może z olejem lnianym?

Piłyście? Opłacało się czy nie? Próbowałyście innych kuracji?
Piszcie w komentarzach!

Wasza


Blondynka

W końcu u fryzjera :)

Do fryzjera na podcięcie końcówek wybierałam się przez cały marzec i zawsze coś innego miałam w planach.  No, ale w końcu się udało :) To już był najwyższy czas, bo końce włosów strasznie mi się plątały i były strasznie suche. 

Wstyd się przyznać, ale u fryzjera na podcięcie włosów nie byłam 3 lata - sama w domu podcinałam sobie końce i mimo, że starałam się robić to najostrzejszymi nożyczkami w domu, to nie jest to samo, co ostrymi, fryzjerskimi nożycami.

Nie wiem ile dokładnie cm włosów straciłam, bo zawsze mierzyłam włosy na mokro. Chociaż kilka razy zdarzyło mi się mierzyć na sucho, mierzyły wtedy 53 cm. Teraz osiągają długość mniej więcej taką jak przewidywałam, w cm jest to 47,5.

Przewidywałam że stracę 10-15 cm włosów, na szczęście poszło tylko ok. 6 cm. Chodź stwierdzam, że czeka mnie jeszcze jedno podcięcie włosów, bo moje końce nie są w takim stanie jakim powinny być.

Z wizyty u fryzjerki jestem zadowolona. Lubię chodzić do fryzjera. Jest to dla mnie bardzo przyjemne, gdy ktoś zajmuję się mną w ten sposób - zwłaszcza, jeśli chodzi o włosy :D 
Muszę się nauczyć prostować włosy na szczotce - zawsze podobam się sobie w tej fryzurze :) Proste u góry, lekko zawinięte na dole + objętość :)
Teraz, mogę zacząć spokojnie zapuszczać włosy - wszystko mam już zaplanowane, czyli: 

Plan pielęgnacji skóry głowy:
  • w kwietniu: woda brzozowa + ewentualnie olej rycynowy oraz picie soku z brzozy i herbatki pokrzywowej
  • w maju: wcierka aloesowa + ewentualnie olej rycynowy oraz picie skrzypu i pokrzywy
  • w czerwcu: picie drożdży + ewentualnie radical\jakaś wcierka
  • w lipcu: wcierka cebulowa i picie pietruszki
Plan dbania o końce:
  • w kwietniu: olej musztardowy\arganowy\olejek z Yves Rocher + serum
  •  w maju: olej arganowy\olejek z Yves Rocher + serum 
  • czerwiec-sierpień: olej ryżowy\rzepakowy\słonecznikowy\migdałowy\maceraty + serum
Stwierdzam również, że zima kompletnie nie służy moim włosom:
-po pierwsze: włosy mi bardzo ciemnieją - brakuje mi mojego typowego rozjaśnionego słońcem blondu
-po drugie: bardzo mocno niszczą mi się końce i chyba stanie się moją tradycją podcinanie włosów po zimie.

Zdjęcia dzisiaj robił mi mój Luby, który jak dorwie aparat to strzela dużo fotek :D zatem zaprezentuje jego wkład w prowadzeniu tego bloga :)

Zdjęcia są robione w pochmurny, ale jasny dzień, więc w miarę dobrze udało się uchwycić prawdziwy kolor moich włosów, chociaż wciąż wydają mi się za ciemne.



Takiego stanu są obecnie moje końce, moim zdaniem wciąż potrzebują podcięcia, ale zrobię to za parę miesięcy - na razie przyda im się porządne olejowanie :)
Tutaj widać jak ciemne są moje włosy u nasady - zaczynam się zastanawiać, czy woda brzozowa faktycznie nie przyciemnia włosów.
A teraz zdjęcie z przodu - żeby zobaczyć ile wizualnie straciłam włosów:
A wy macie swoje plany zapuszczania włosów? Odświeżyłyście swoje fryzury?
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka

wtorek, 1 kwietnia 2014

Ziołowo :)

Ten weekend spędziłam na działce u mojej kochanej Igg nad jeziorem - przepiękne miejsce - kiedyś pokaże wam zdjęcia bo nie zrobiłam - żałuję :(

Dziś będzie więcej oglądania a mniej czytania.
Jako, że dziś popracowałam niewiele na ogródku - w końcu posiałam moje ziołowe roślinki. "W końcu", bo te co dziś zasiałam powinnam zasiać w marcu.  Ale zanim to pokażę wam kolekcje nasion które mam zamiar zasiać:
Są to:
  • Nasturcja większa - ze względu na płukanki do włosów, ale można ją też jeść oraz odgania mszyce :)
  • Dziurawiec - w sumie wzięłam go, bo wiem tylko że pije się z niego herbatki, ale jeszcze dorwę jego zastosowanie.
  • Ogórecznik lekarski - to cudowna roślina - ma kwiaty jadalne więc będę je kandyzować, a poza tym używać zewnętrznie i wewnętrznie :)
  • Dziewanna omszona - duża roślina, którą będę używać głównie do płukanek rozjaśniających - chciałam kupić dziewannę drobnokwiatową, ale nie było :(
  • Ślazówka - kupiłam bo jest podobna do ślazu dzikiego, który jest podobny do prawoślazu lekarskiego, który jest cenną rośliną, będę eksperymentować z tą rośliną :)
  • Kocimiętka - kupiłam ze względu na jej właściwości wzmacniające włosy, będę używać do wcierek o ile koty mi jej nie zjedzą :D
  • Kocanka - miałam kupić kocanki, ale nie było i myślałam że to jest to. No cóż pomyliłam się, będzie do suszonych bukietów :)
Te wyżej wymienione rośliny, czekają w kolejce do zasiania - dziś bowiem zasiałam typowy roślinny niezbędnik włosomaniaczki o jasnych włosach, czyli:

  • Rumianek lekarski - wiadomo, do płukanek, ale również do wzmacniania organizmu i ogródka - jest to roślina wzmacniająca inne rośliny :) Chociaż z odmianą rumianek lekarski się nie spotkałam i zastanawiam się czy to nie to samo co pospolity.
  • Rumian żółty - ze względu na mocniejszy żółty barwnik, będę używać do płukanek
  • Nagietek lekarski - jego będę jeść, i macerować płatki bo ma właściwości lecznicze na skórę - o tym więcej tutaj (klik i klik)
  • Nagietek żółty - jego nie ma na zdjęciu, bo jego nasiona zbierałam sama na jesień. Kupiłam go ze względu na żółte płatki do płukanek :)
  • Mydlnica bazyliowa - kupiłam ją bo nie ma mydlnicy lekarskiej - naturalnego szamponu i liczę, że mają podobne zastosowania, chociaż moja odmiana jest rośliną ozdobną.
  • Rozmaryn lekarski - jego jeszcze nie zasiałam, bo pisało, że najpierw należy go wsadzić na tydzień do lodówki :D, rozmaryn ma szereg zastosowań w kosmetyce (np. powoduje baby hair) i jest świetny do przyprawiania mięsa :)

A teraz krótko o tym jak wyglądała dzisiejsza moja praca:)
Nasiona kupiłam przede wszystkim w "GRONO" Gospodarstwo Hodowlano-Nasienne - bardzo polecam, miła pani i mają duży asortyment oraz tanie nasiona, które na dodatek są bardzo dobrze zapakowane:

 Tak wyglądają nasiona rumianku lekarskiego - są bardzo drobne, więc wyrośnie mi istna dżungla rumianku :D
 A to już znacznie większe nasiona rumianu żółtego:
 A tutaj nasiona nagietka żółtego - różnią się od lekarskiego tym, że są gładkie i grubsze:
 A tak wyglądają posadzone nasiona wspomnianego wcześniej nagietka - delikatnie przysypałam je ziemią:
 A tutaj nagietek lekarski - widzicie różnice?
 Na koniec mam nasiona mydlnicy bazyliowej - przypominaj mi nasiona rzodkiewki albo innego warzywa :D
A tak wyglądają moje własnoręcznie zrobione szklaranki - pojemniczki na sadzonki:
- opakowanie po jajkach, jej zaletą jest to że można ją zamknąć i ma się mini szklarnie :)
 - tutaj mam plastikowe opakowanie, które podzieliłam tekturą :)
 Ziemię którą wykorzystałam to ziemia uniwersalna (moja mam używa ją do kwiatków) wymieszana z ziemią z ogródka - gliną, ponieważ ta wcześniejsza szybko wysycha.
 Oznaczona pojemniki postawiłam w nasłonecznionym miejscu - jutro przykryje je folią spożywczą i podleje naparem z rumianku i skrzypu - to taki najprostszy płynny nawóz, który chroni przed chorobami :)
Na koniec pochwalę się wam jak dotychczas zbierałam sok z brzozy - nacięłam gałązkę, przywiązałam do niej butelkę i zostawiłam na 4 dni - pod koniec sezonu to bardzo dużo nazbierałam i spokojnie już rozpoczęłam kuracje sokiem z brzozy :)
 Pochwalę się jeszcze jakie zioła nazbierałam przez weekend:)
Pokrzywa zwyczajna - polecam zbierać teraz młode listki suszyć lub używać świeżych u pić herbatkę pokrzywową - przecież każda włosomaniaczka o niej słyszała :)
 To jest przytulia czepna - latem to bardzo irytująca roślina, która wzmacnia włosy :)
Na początku myślałam, że to kocimiętka, ale to jest chyba jasnota purpurowa Lamium purpureum, ale nie jestem pewna - może ktoś z was rozpoznaje tą roślinę?

A na sam koniec, na pożegnanie tego dnia - piękny zachód słońca:)
A jak tam wasze przygotowania do pełni wiosny?
Piszcie w komentarzach!

Wasza
Blondynka