EDIT: to nie jest jaśmin tylko jaśminowiec - to dwie różne rośliny z różnych rodzin, ale hydrolat z tej rośliny jest bardzo fajny i nie ma skutków ubocznych więc i tak polecam. Nie będę zdjęć poprawiać, bo za dużo będzie z tym roboty.
Jakiś czas temu zrobiłam swój własny hydrolat jaśminowy - i dziś chciałam wam pokazać jak to zrobiłam :)
O tym jak się hydrolat jaśminowy spisuje w pielęgnacji twarzy - to odsyłam do wpisu Kasi (klik).
Oczywiście w ten sposób można zrobić bardzo wiele hydrolatów. Chciałam zrobić różany, ale sezon na róże się kończy, więc zdecydowałam się na jaśmin. O tym sposobie czytałam u dwóch blogerek (klik i klik). Oczywiście zastanawiałam się czy sposób z kawiarką nie jest prostszy (klik) - bo w taki sposób również można robić hydrolaty - ale jego jeszcze zbadam i w najbliższym czasie dam wam znać.
Ja osobiście uważam, że dzisiejszy sposób sprawia, że woda kwiatowa ma w sobie więcej tych wszystkich dobrych rzeczy: witamin, olejków eterycznych, garbników, saponin itp. przez to, że ekstrakcja trwa dłużej.
- Zbieramy dużo świeżych płatków\liści i wysypujemy je na gazetę, żeby opuściły je wszystkie robaczki i inni mieszkańcy na jakąś godzinę lub kilka. Ja do mojego jaśminu dodałam dwa pączki róży, żeby mój hydrolat miał więcej tego dobrego w sobie :)
- Potrzebujemy płaskiego kamienia\cegły\kostki chodnikowej i bardzo porządnie ją czyścimy i wyparzamy, aby była bez ziemi i bakterii. Taką czystą naszą "podstawkę" dajemy do bardzo dużego garnka (mój był 5 litrowy), który również musi być czysty :)
- Wokół tego kamienia-podstawki dajemy kwiaty. Ja nie dałam wszystkich od razu - w trakcie gotowania dorzuciłam część, aby zwiększyć działanie hydrolatu.
- Wlewamy wodę - najlepiej destylowaną, bo ona konserwuje naszą wodę kwiatową do 6 miesięcy. Ja miałam wodę demineralizowaną. Ostatecznie może być jakaś inna woda miękka (bez kamienia -filtrowana\mineralna).
- Wlałam jej ok. pół litra - tak aby woda było mniej więcej na wysokości kamienia.
- Na kamienną podstawkę dajemy w miarę możliwości najmniejsze żaroodporne naczynie, ewentualnie metalową miskę. Ja potem moje naczynie zamieniłam na miskę w której jem zupy :D
- Podgrzewamy. Gotujemy całość na małym ogniu.
- Przygrywamy garnek pokrywką - rączką do dołu i dajemy lodu na pokrywkę. Potrzeba bardzo dużo lodu. Ja przygotowałam 1,5 woreczka śniadaniowego - i to było zdecydowanie za mało.
- Ile trwa produkcja wody kwiatowej? To zależy od ilości wody i kwiatów. Moje pół litra powinnam gotować 45-60 min, niestety gotowałam 1,5 h i wyparowało mi trochę hydrolatu.
Gotowe!
Hydrolat należy przelać do buteleczki - najlepiej z ciemnego szkła (którego ja już nie miałam) i używać :)
Ja mój hydrolat na razie użyłam do produkcji oczyszczającego toniku różano-jaśminowego, który sprezentowałam na urodziny mojej mamie oraz do kremu nawilżającego różano-jaśminowego (do którego przez omyłkę dałam 1 łyżkę gliceryny różanej, zamiast 1 łyżeczkę, ale wyszedł). Resztę będę używać solo, chyba, że znowu najdzie mnie ochota na jakieś domowe kosmetyki - może użyję pod olej do olejowania włosów - tak, trzeba zrobić hydrolat rumiankowy dla mojej blond czupryny :D
Niestety nie wytrwałam w tym razem w piciu drożdży - piłam jakiś tydzień, a potem przyszła sesja i dopuściłam. Natomiast mój macerat rycynowy również świetnie się spisuje - mam nadzieję o nim napisać niedługo w podsumowaniu akcji: "Zapuszczam włosy na lato".
Jak wam się podoba przepis na domową wodę kwiatową? Robiłyście? Brałyście udział w akcji?
Piszcie w komentarzach!
Wasza
Blondynka
Świetny pomysł, sama właśnie powoli myślę o własnej produkcji hydrolatów, super ! :)
OdpowiedzUsuńTen sposób polecam do stworzenia dużej ilości i na dłużej wody kwiatowej :) A przyznam, że bardzo miły ten hydrolat :)
UsuńBardzo fajny pomysl, moze kiedys sama cos stworze ;)
OdpowiedzUsuńA zachęcam :)
UsuńCudne rzeczy tworzysz :) Ja się nie zabieram nawet za własną produkcję bo boję się, że by mi się jednak nie udało.
OdpowiedzUsuńPodziwiam! Kiedyś chciałam robić hydrolaty, ale kiedy pomyślałam, ile to roboty i jakie one są niedrogie, to dałam spokój.
OdpowiedzUsuńA czy na tym zdjęciu to nie jest czasem jaśminowiec, a nie jaśmin?
OdpowiedzUsuńTak, faktycznie to jaśmiowiec- moja babcia mylnie nazwała tą roślinę jaśminem, ale jako hydrolat bardzo dobrze się spisuje - jest taki odświeżający :)
UsuńDziękuję za uwagę - już zaznaczyłam mój błąd.
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńWczoraj robiłam dokładnie według konstrukcji Co jeśli moj hydrolat wyszedł ciemny?? lekko brazowy :/ i troszke wyparował niestety