czwartek, 20 marca 2014

Lekki różany krem by Blondynka - recenzja

Mimo iż moje postanowienie\wyzwanie o tym aby używać kremu, który niedawno sama sobie ukręciłam, postanowiłam przedstawić wam jak się u mnie spisał już teraz.

Zanim napiszę co i jak odsyłam was do wcześniejszego wpisu - o jego konsystencji itp (klik)

Krem stosowałam codziennie tuż przed zaśnięciem - i kilka razy z rana - jeśli szukacie lekkiego nawilżenia to polecam stosowanie tego kremu rano, albo rano i wieczorem. Wówczas taka receptura jaką ja używałam lepiej wam się sprawdzi niż jednorazowe używanie kremu na wieczór.

Moja opinia o kremie:

  • krem jest naprawdę lekki (dla mnie trochę za lekkie)
  • dobrze się rozprowadza - łatwo i szybko się wchłania przy suchej skórze (policzki) a znacznie dłużej przy tłustej (skronie i krańce czoła)
  • wygładza skórę
  • bardzo ładnie pachnie:)
  • zbyt słabo i krótko nawilża
  • dobrze natłuszcza skórę (nie za dużo nie za mało)
  • podczas nakładania go moja skóra robiła się delikatnie różowa - zapewne od różowego barwnika  lub krótkiego masażu - ale ten efekt bardzo szybko mijał
To co mnie w jego działaniu najbardziej mnie zaskoczyło (i spodobało), to to, że: 
  • oczyszcza i zamyka moje pory na nosie, brodzie i przy brwiach :)
  • reguluje ilość wydzielanego sebum - nadmiar nie jest produkowany dzięki czemu mam mniejsze pory :)
Wniosek: Moim zdaniem krem bardzo dobrze sprawdzi się u cery tłustej lub normalnej - szczególnie przy widocznych porach - zwykle myślałam, że kremy albo zapychają pory, albo nic z nimi nie robią, a tu jest inaczej :) co mnie bardzo cieszy :) Na pewno nie poradzi sobie przy cerze suchej - gdyż za słabo nawilża. 

Na mojej skórze mieszanej dobrze się sprawdził - jedynie czego mi w nim brakuje to porządnego nawilżenia i dłuższego działania (gdyż np. wygładzanie było odczuwalne tylko przez ok. 20 godzin). 
Następnym razem popracuje nad recepturą - może dodam żel z mojego aloesu doniczkowego :)

Jako, że powoli zbliżam się do końca mojej 3-miesięcznej kuracji z siemieniem lnianym odnowiłam mój stary post o tej cudownej roślinie - zapraszam do tego wpisu (klik).

A jak u was sprawdzają się własnoręcznie robione kremy? Znalazłyście już swoją idealną recepturę? 
Piszcie w komentarzach!


Wasza
Blondynka

2 komentarze:

  1. Uwielbiam robić kremy na bazie kremowej z e-naturalne bez gliceryny :) U mnie przeważnie idzie jakiś odżywczy olej, kompleks na naczynka (z naturalis albo zsk czy mazideł) i jakiś nawilżacz (NMF, nawilżacz cukrowy, panthenol). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się uczę dopiero tej sztuki i szukam mojego ideału. Z baz kremowych to mnie zainteresował oliver jakiś tam - nie pamiętam dokładnie :D

      Usuń