wtorek, 11 marca 2014

DiY: Lekki różany krem + 2-tygodniowe wyzwanie

Hej! Dziś przedstawię wam trzeci krem który kiedykolwiek zrobiłam - stwierdzam, że robię się w tym coraz lepsza :) Przepis bardzo mi się spodobał - był prosty w wykonaniu :)

Przepis wzięłam z bardzo przeze mnie lubianej książki (kupiłam ją na allegro.pl, a odkryłam w szkolnej bibliotece :) ),w której znajduje się bardzo dużo cennych informacji o właściwościach ziół  i część jak te zioła wykorzystać w praktyce, czyli przepisy na wykonanie różnych kremów, płynów do twarzy, wód toaletowych oraz chleba, różnych dań, własnoręczny papier i atrament - książka jest świetna!

Ja przepis troszkę przerobiłam, gdyż nie miałam idealnie takich samych półproduktów, ale na szczęście nie dużo.

Najzabawniejsze jest to, że krem musiałam robić dwa razy ponieważ za pierwszym razem sypnęłam za dużo barwnika i wyszedł mi bardzo mocny róż, który barwił skórę :D - oddałam go mojej Igg, która powiedziała mi, będzie go używać jako róż do policzek albo jako różową pomadkę :D

Na początek przedstawię wam oryginalny przepis:

Lekki różany krem nawilżający
(do wszystkich rodzajów cery)
Lekki krem dzienny

1 łyżeczka wosku pszczelego
3 łyżki wody różanej podgrzanej
1 łyżeczka lanoliny
1 łyżka oleju migdałowego 
6 kropli olejku różanego lub róży geranium
1\2 łyżeczki oleju z kiełków pszenicy
1\8 łyżeczki boraksu (niekoniecznie)
kilka kropli czerwonego barwnika spożywczego

Na szczęście miałam wosk i lanolinę i olej migdałowy więc dało radę :) - nie miałam olejku różanego, ale Igg mi użyczyła swojego - niestety nie był on w czystej postaci, ale pachnie bardzo ładnie:)

Lekki różany krem by Blondynka ;)

1 łyżeczka wosku pszczelego
3 łyżki hydrolatu lipowego
1 łyżeczka lanoliny
1 łyżka oleju migdałowego 
6 kropli olejku różanego
1\2 łyżeczki oleju kokosowego rafinowanego
trochę czerwonego barwnika spożywczego w proszku
kilka kropli aloesu zatężonego 10x, kwasu hialuronowego i hydrolizowanej kreatyny 

Wykonanie:
Najpierw zrobiłam hydrolat lipowy (kiedyś napisze post jak robię w domu własnoręcznie hydrolaty :)  i odstawiłam na bok. Do jednej szklanej miseczki wlałam oleje, wosk i lanolinę i stopiłam w kąpieli wodnej (to tak samo jak się topi czekoladę) nie czekając aż do ostudzenia wody i tłuszczy z woskiem mieszając wlałam 3 łyżki hydrolatu do olei i ciągle mieszałam, kiedy zauważyłam, że składniki zaczęły się łączyć to wyjęłam je z tej kąpieli wodnej i ciągle je mieszałam aż krem zaczął gęstnieć - ma wtedy jak nic konsystencje budyniu :) - dodałam wtedy olejek różany, półprodukty i tyci tyci, ale naprawę malutko barwnika.

Czego nauczyłam się robiąc ten krem? 
Że znacznie lepiej jest mi robić kremy na gorąco:) i należy je ciągle, ale to ciągle mieszać, póki krem kompletnie nam nie zgęstnieje - bo jak zauważyłam na wcześniejszych kremach, to one się po zbyt krótkim mieszaniu rozdzielają: woda z tłuszczami :\ oraz że aby był jeszcze lżejszy to należy dać mniej lanoliny i następnym razem tak zrobię :)

A taką uzyskałam konsystencje - jest bardzo twarda jak zostawia się ją w lodówce (to przez wosk i olej kokosowy). Przy nakładaniu go na skórę przypomina mi trochę masło - ale nie jest tak tłuste :) a po nałożeniu go to czuć tłustą skórą (przez lanolinę) ale ten krem najszybciej mi się wchłania od poprzednich kremów i po wchłonięciu naprawdę pozostawia skórę lekką i nawilżoną. Oczywiście nie jest tak lekki jak lekkie sklepowe kremy.
 Za co lubię ten krem?
  • Za proporcje - kremu jest w sam raz abym zużyła go w ciągu 2-3 tygodni, bo kremuję się naprawdę rzadko.
  • Za kolorek i za zapach - jest to prawdziwa przyjemność :)
  • Za konsystencje - że jest naprawdę lekki w porównaniu do wcześniejszych kremów i że łatwo się rozprowadza i wchłania :)

Jak na razie nie zauważyłam, żeby zapychał pory ale jeszcze nie wiem jak się dokładnie spisuje, powiem wam za dwa tygodnie...

Z tym jest związane moje dwutygodniowe wyzwanie, jako że bardzo rzadko się kremuje postanawiam przez dwa tygodnie kremować nim twarz i dłonie. Piszę to na blogu, bo wtedy czuję się bardziej zobowiązana do wypełnienie mojego postanowienia :)

A wy robiliście już kiedyś własny krem? Macie swoje własne postanowienia\wyzwania?

Wasza
Blondynka

2 komentarze:

  1. 3mam kciuki za postanowienie i czekam na recenzje, bo przepis wydaje sie byc bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuje -będziesz mnie motywować, bo będę miała świadomość, że chociaż jedna osoba oczekuję tego by wiedzieć jak się spisuje mój własnoręcznie zrobiony krem :)
      Przepis bardzo fajny - bo jest go na tyle mało, że uda mi się go zużyć maks do 2-3 tygodni tylko na twarz, bo zawsze miałam problem z tym żeby zużyć własnoręcznie ukręcone kremy. Chociaż przyznam, że mógłby nawilżać lepiej.

      Usuń