wtorek, 7 stycznia 2014

Zielony nawilżający krem!

Miałam już dawno napisać o kremie - jest to moje 3 podejście do kremu - za pierwszym razem nie wyszło całkowicie, za drugim razem wyszło, ale i tak pomyliłam składniki (tak to jest jak nie ma się wagi z dokładnością do grama). Krem który upichciłam bardzo mi się podoba, ale nie wiem jeszcze jak się spisuje - na pewno nie jest tak tłusty jak ten drugi.

Przepis na krem mam z tego bloga - bardzo go lubię i polecam: http://ziolowyzakatek.com.pl/krem/
A oto mój przepis:
Na 125 ml 
Frakcja wodna:

  • 60 ml hydrolatu lipowego (dałam go mniej niż w przepisie)

Frakcja olejowa:

  • 40g oleju ze słodkich migdałów, jako baza
  • łyżka oleju kokosowego
  • 1\2 łyżki oleju sezamowego 
  • łyżka oleju lnianego (nie widać tego na filmie, ale dołożyłam go pod koniec:))
  • 7 - 10 g wosku pszczelego 
Substancje dodatkowe:

  • kilka kropel aloesu zatężonego 10x
  • kilka kropel hydrolizowanej kreatyny
  • kilka kropel gliceryny
  • kilka kropel mleczka pszczelego
  • 1\2 łyżeczki miodu
  • szczypta spiruliny
  • kilka kropel kwasu hialuronowego 
  • kilka kropel oleju rozmarynowego 
Zrobiłam go z połowy proporcji bo takiej dużej ilości nie zużyłabym w 3-4 tygodnie - należy go trzymać w lodówce i zużyć w ciągu miesiąca!
 Konsystencja, zapach:

Mój krem ma gęstą konsystencje bo dodałam więcej wosku pszczelego, nie jest mocno tłusty, pachnie (wg mojej mamy) jak maść do stóp, ale ja lubię ten zapach. Łatwo rozpuszcza się w dłoniach i rozprowadza po ciele - łatwo też się wchłania.

Niestety nie wiem jak się dokładnie spisuje. Mam zamiar spędzić z nim cały styczeń - będę go używać na moje suche nogi i na włosy - głównie końce, więc może napisze recenzje za jakiś miesiąc.

Jeszcze jedna notka - biorę udział w rozdaniu u Henrietty i mam wielką nadzieję że uda mi się coś wygrać, bo zgłaszałam się do tylu konkursów i nic jeszcze nigdy nie wygrałam. Oczywiście zgłaszam się do konkursów w którym są rzeczy które mnie interesują, a nie nastawiam się a nachapię jakieś kosmetyki byle by mieć - tak nie robię nigdy.
Wątpię w to żebym i tym razem coś wygrała, ale mam nadzieję. Bo tyle się naczytałam o cudownych właściwościach maski z efektem laminowania - a sama (moje włosy)  uwielbiam laminowanie, ale nie mam czasu, na to, a po za tym moją rodzinkę denerwują moje eksperymenty, więc gdyby udało mi się ją wygrać było by cudownie!

Nawet jeśli nie wygram to i tak będę czytać jej bloga bo bardzo mnie on interesuje i ciekawi :) A po za tym uważam ją za przesympatyczną osobę - przynajmniej taka wydaje mi się przez bloga :)

Jeszcze jedna uwaga - w tym miesiącu i najbliższym posty będę dodawać wyjątkowo rzadko bo zbliża się u mnie sesja i full zaliczeń, egzaminów przed sesją :\ Módlcie się za mnie do Ducha Świętego o światłość rozumu dla mnie i moich koleżanek z roku! :)

A wy zrobiłyście kiedyś swój własny krem? Jak się spisał? Też macie sesję? :D Piszcie w komentarzach! 

Wasza
Blondynka  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz