piątek, 8 sierpnia 2014

DIY: Macerat nagietkowy na zimno

domowy olej nagietkowy
 Dziś będzie post o tym jak zrobić macerat. Wspominałam o tym na blogu już nie raz. Nawet zamieściłam post o tym jak samemu zrobić taki macerat-wcierki, ale jest już tak stary że należy go uaktualnić.

Ja na swoim koncie mam już kilka maceratów. Moje maceraty są niezwykłe - bo jak dotąd wykonałam je z samych kwiatów. Każdy jest cudowny. Moim zdaniem każdy kto używa oleju w kuchni, czy do pielęgnacji ciała powinien mieć swój ulubiony macerat, a nawet kilka. Moim zdaniem jest to bardzo wartościowa rzecz :)
Ja na swoim koncie mam już kilka maceratów. Moje maceraty są niezwykłe - bo jak dotąd wykonałam je z samych kwiatów. Każdy jest cudowny. Moim zdaniem każdy kto używa oleju w kuchni, czy do pielęgnacji ciała powinien mieć swój ulubiony macerat, a nawet kilka. Moim zdaniem jest to bardzo wartościowa rzecz :)
Do tego przepisu wybrałam nagietek, bo:
1. kwitnie w moim ogródku
2. bardzo szybko widać zmianę koloru i zapachu oleju
3. jest uniwersalny

O tym jakie właściwości ma nagietek pisałam już kiedyś podałam też kilka pomysłów jak go wykorzystać, dlatego dziś o tym pisać nie będę i skupię się na samym wykonaniu maceratu.

Co nam będzie potrzebne?

  • surowiec - to przede wszystkim, czyli kwiaty, płatki, liście, korzenie - to z czego chcemy robić macerat i jakich właściwości oczekujemy po nim. O tym jaki wybrać - świeży czy suszony napiszę poniżej.
  • olej ja wybrałam klasycznie- oliwę z oliwek, chociaż zwykle używam słonecznikowego. Dla nieświadomych - mecerować możemy nie tylko w oleju, ale i także w alkoholu, w wodzie, w glicerynie, w winie...
  • pojemnik - najlepiej aby to był słoik z ciemnego szkła o dużym otworze, ale nigdy takiego nie widziałam, więc wybrałam zwykła słoik z przeźroczystego szkła, a potem mój macerat przeleje do buteleczki po olejku rycynowym :)
  • czas... - no tak z 2 tygodnie minimum, no tydzień na upartego.

 Wykonanie:

Płatki nagietka wkładamy do słoika i zalewamy olejem, tak aby każdy płatek był porządnie zalany i nie wystawał - bo wtedy może spleśnieć. Zamykamy porządnie pojemnik o odstawiamy na 2 tygodnie w ciemne, chłodne i suche miejsce.

Teraz trochę o technice, czyli ...

Macerować na słońcu, czy nie?

Czytając różne przepisy na macerat na zimno ich autorzy często się zastanawiali nad tym, czy macerować z dale od słońca czy nie?
Ja po swoim doświadczeniu wiem, że jeśli macerat jest ze świeżych części roślin to należy trzymać go z dala od słońca, bo
  1. spleśnieje
  2. utraci cenną witaminę C (bo wiele roślin ją posiada)
Natomiast jeśli robimy z suszonych roślin to dobrze, aby był w ciepłym i nasłonecznionym miejscu - dzięki temu ekstraktacja będzie silniejsza. 

Istnieje jeszcze metoda na ciepło - czyli postępujemy tak samo, ale zalewamy surowiec ciepłym olejem, można spróbować, ja nie widzę zbytniej różnicy. Ta metoda może okazać się lepsza, gdy  nie mamy czasu i ograniczymy się z naszą cierpliwośćią tylko do 1 tygodnia

Ostatnią metodą o jakiej wiem to metoda na gorąco - polega na tym, że olej z zielem podgrzewamy na wolnym ogniu przez kilka godzin czy minut - ja osobiście nie jestem zwolenniczką tej metody, bo moim zdaniem trwa za krótko oraz możemy przy okazji utracić wiele cennych składników. Ja wykorzystałam tą metodą tylko przy produkcji maści nagietkowej, o której niedługo napiszę. Zwolenniczką tej metody jest autorka Zielonego Zagonka.

Jeśli podczas macerowania zauważycie, że na wierzchu na roślinach pojawia się czarny nalot to nie przejmujcie się tym - można to zabrać. Mi się nie chciało, ale nie zmieniło to zapachu czy barwy oleju.
Natomiast jeśli zauważcie pleśń na wierzchu - to należy ją jak najszybciej zabrać.. W celu uniknięcia zarówno czarnego nalotu jak i pleśni warto obciążyć surowieć - włożyć zioło do woreczka lun dociążyć jakimiś kamyczkami.

Co po tych 2 tygodniach?

Oczywiście odcedzamy macerat od kwiatków\korzeni itp. przelewamy do buteleczki z ciemnego szkła - jeśli takiego nie mamy, to do jasnego, ale trzymamy go w ciemnym miejscu lub owijamy ciemnym papierem\materiałem. Dodajemy witaminę E lub trochę gliceryny, aby lepiej zakonserwować nasz macerat. Na koniec warto go podpisać, gdybyśmy mieli kilka rodzai maceratu.

Po czym wiem, że mój macerat jest gotowy? 

Zwykle olej zmienia kolor (w tym wypadku będzie on pomarańczowy) i zapach (ostatnio zrobiłam macerat z kwiatów jeżyny - jeju jak on cudnie pachnie!). Czasami zmiana koloru moze być ledwo zauważalna, ale pachnieć powinien każdy. 
Robiliście kiedyś macerat? Jaki jest wasz ulubiony?
Piszcie w komenatarzach!

Wasza


Blondynka

13 komentarzy:

  1. nigdy jeszcze nie robiłam takiego cudeńka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy robią takie wynalazki, a po Twoim poście nawet naszła mnie ochota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) Dziękuję. Robiłam większe wynalazki, a chcę robić jeszcze bardziej skomplikowane :) A maceraty uwielbiam :)

      Usuń
  3. Super ciekawy blog . Chyba zrobię takie cudo dla moich włosów .
    Wymiana obserwacjami ? Już obserwuje i zapraszam do mnie pauljna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. maceraty lubię, szczególnie z lawendy, to moja zapachowa miłość :) Polecam też maceraty z octem - można zrobić swój ocet np malinowy, cytrynowy itp. Będę zaglądać do Ciebie bo miło i w mojej tematyce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - jesteś kochana. Lawendowy jest świetny - zrobiłam i bardzo mi się podoba :)

      Usuń
  5. Witam Basiu.
    Świetnie opisujesz swoje cudeńka.Ja też bardzo lubię i robię różne maceraty,oleje,octy a nawet nalewki zdrowotne i nie tylko.Zapraszam do mnie,może coś i Ciebie zainteresuje.Pozdrawiam kwiatowo-ziołowych fanów :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. A jaki ma być zapach bo mój macerat to nie ciekawie pachnie .

    OdpowiedzUsuń