wtorek, 19 sierpnia 2014

Przerwa w blogowaniu + zdjęcie faloloków

Hej! Wiem, że długo mnie nie było - a tu znów przerwa, ale jakoś tak wychodzą mi intensywnie te wakacje, że nie mam czasu na napisanie postów mimo iż pomysłów mam bardzo dużo, a czasu jak zwykle nie. Dziękuję wszystkim za odwiedzanie mojego bloga, obserwacje i za komentarze. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie na czas mojej nieobecności ;)

W końcu jadę na zasłużone wakacje. Chociaż i tak będą one intensywne, więc nie wiem czy będzie czas na odpoczynek. Mam nadzieję że jak wrócę to uda mi się napisać post o domowym spa, o moich zakupach i recenzje która chodzi za mną od miesiąca.
Powyższy kosz ziół zapowiada, że pokażę wam kilka świetnych przepisów na wykorzystanie powyższych ziół, będzie też tutoriale związane z szyciem (o ile znajdę upragniony materiał), o decupagu też będzie...... To wszystko będzie o ile będę miała czas.A na pocieszenie wstawiam zdjęcia moich prześlicznych faloloków które udało mi się uzyskać w mżawkowy dzień - a wcześniej porządnie je nawilżyłam. Były cudowne! 

P.S. Idę się pakować :D

A jak wasze wakacje? Intensywne\leniwe\w rozjazdach? 
Piszcie w komentarzach!

Wasza


Blondynka

piątek, 8 sierpnia 2014

DIY: Macerat nagietkowy na zimno

domowy olej nagietkowy
 Dziś będzie post o tym jak zrobić macerat. Wspominałam o tym na blogu już nie raz. Nawet zamieściłam post o tym jak samemu zrobić taki macerat-wcierki, ale jest już tak stary że należy go uaktualnić.

Ja na swoim koncie mam już kilka maceratów. Moje maceraty są niezwykłe - bo jak dotąd wykonałam je z samych kwiatów. Każdy jest cudowny. Moim zdaniem każdy kto używa oleju w kuchni, czy do pielęgnacji ciała powinien mieć swój ulubiony macerat, a nawet kilka. Moim zdaniem jest to bardzo wartościowa rzecz :)
Ja na swoim koncie mam już kilka maceratów. Moje maceraty są niezwykłe - bo jak dotąd wykonałam je z samych kwiatów. Każdy jest cudowny. Moim zdaniem każdy kto używa oleju w kuchni, czy do pielęgnacji ciała powinien mieć swój ulubiony macerat, a nawet kilka. Moim zdaniem jest to bardzo wartościowa rzecz :)
Do tego przepisu wybrałam nagietek, bo:
1. kwitnie w moim ogródku
2. bardzo szybko widać zmianę koloru i zapachu oleju
3. jest uniwersalny

O tym jakie właściwości ma nagietek pisałam już kiedyś podałam też kilka pomysłów jak go wykorzystać, dlatego dziś o tym pisać nie będę i skupię się na samym wykonaniu maceratu.

Co nam będzie potrzebne?

  • surowiec - to przede wszystkim, czyli kwiaty, płatki, liście, korzenie - to z czego chcemy robić macerat i jakich właściwości oczekujemy po nim. O tym jaki wybrać - świeży czy suszony napiszę poniżej.
  • olej ja wybrałam klasycznie- oliwę z oliwek, chociaż zwykle używam słonecznikowego. Dla nieświadomych - mecerować możemy nie tylko w oleju, ale i także w alkoholu, w wodzie, w glicerynie, w winie...
  • pojemnik - najlepiej aby to był słoik z ciemnego szkła o dużym otworze, ale nigdy takiego nie widziałam, więc wybrałam zwykła słoik z przeźroczystego szkła, a potem mój macerat przeleje do buteleczki po olejku rycynowym :)
  • czas... - no tak z 2 tygodnie minimum, no tydzień na upartego.

 Wykonanie:

Płatki nagietka wkładamy do słoika i zalewamy olejem, tak aby każdy płatek był porządnie zalany i nie wystawał - bo wtedy może spleśnieć. Zamykamy porządnie pojemnik o odstawiamy na 2 tygodnie w ciemne, chłodne i suche miejsce.

Teraz trochę o technice, czyli ...

Macerować na słońcu, czy nie?

Czytając różne przepisy na macerat na zimno ich autorzy często się zastanawiali nad tym, czy macerować z dale od słońca czy nie?
Ja po swoim doświadczeniu wiem, że jeśli macerat jest ze świeżych części roślin to należy trzymać go z dala od słońca, bo
  1. spleśnieje
  2. utraci cenną witaminę C (bo wiele roślin ją posiada)
Natomiast jeśli robimy z suszonych roślin to dobrze, aby był w ciepłym i nasłonecznionym miejscu - dzięki temu ekstraktacja będzie silniejsza. 

Istnieje jeszcze metoda na ciepło - czyli postępujemy tak samo, ale zalewamy surowiec ciepłym olejem, można spróbować, ja nie widzę zbytniej różnicy. Ta metoda może okazać się lepsza, gdy  nie mamy czasu i ograniczymy się z naszą cierpliwośćią tylko do 1 tygodnia

Ostatnią metodą o jakiej wiem to metoda na gorąco - polega na tym, że olej z zielem podgrzewamy na wolnym ogniu przez kilka godzin czy minut - ja osobiście nie jestem zwolenniczką tej metody, bo moim zdaniem trwa za krótko oraz możemy przy okazji utracić wiele cennych składników. Ja wykorzystałam tą metodą tylko przy produkcji maści nagietkowej, o której niedługo napiszę. Zwolenniczką tej metody jest autorka Zielonego Zagonka.

Jeśli podczas macerowania zauważycie, że na wierzchu na roślinach pojawia się czarny nalot to nie przejmujcie się tym - można to zabrać. Mi się nie chciało, ale nie zmieniło to zapachu czy barwy oleju.
Natomiast jeśli zauważcie pleśń na wierzchu - to należy ją jak najszybciej zabrać.. W celu uniknięcia zarówno czarnego nalotu jak i pleśni warto obciążyć surowieć - włożyć zioło do woreczka lun dociążyć jakimiś kamyczkami.

Co po tych 2 tygodniach?

Oczywiście odcedzamy macerat od kwiatków\korzeni itp. przelewamy do buteleczki z ciemnego szkła - jeśli takiego nie mamy, to do jasnego, ale trzymamy go w ciemnym miejscu lub owijamy ciemnym papierem\materiałem. Dodajemy witaminę E lub trochę gliceryny, aby lepiej zakonserwować nasz macerat. Na koniec warto go podpisać, gdybyśmy mieli kilka rodzai maceratu.

Po czym wiem, że mój macerat jest gotowy? 

Zwykle olej zmienia kolor (w tym wypadku będzie on pomarańczowy) i zapach (ostatnio zrobiłam macerat z kwiatów jeżyny - jeju jak on cudnie pachnie!). Czasami zmiana koloru moze być ledwo zauważalna, ale pachnieć powinien każdy. 
Robiliście kiedyś macerat? Jaki jest wasz ulubiony?
Piszcie w komenatarzach!

Wasza


Blondynka

wtorek, 5 sierpnia 2014

W zdjęciach: Poranek (dużo zdjęć)

Dziś mam dla was trochę zdjęć (trochę dużo). Wracając z nocek po pracy do domu zachwyciły mnie jakie poranki są piękne - i chciałam to uwiecznić i wam pokazać - niestety 3 razy pod rząd trafiały mi się deszczowe poranki - mimo tego i tak mnie zachwyciły. Zapraszam do oglądania i odkrywania jaki świat jest piękny :)

Na początek trochę kropel rosy i nocnego deszczu...




 Teraz zabzyczymy jakie rośliny rosną w mojej okolicy - na początek popularny i znany przez włosomaniaczki chwast, czyli pokrzywa. Co ciekawe Herbiness na swoim blogu dała post jak zrobić wcierkę przeciw wypadaniu włosów z... nasion pokrzywy! Kiedyś taką zrobię (na razie muszę zużyć to co mam) Więc jest to idealny czas na to aby zebrać takie o ot świeże nasiona pokrzywy :)

Poniżej zobaczycie (jeśli nie wiecie) wrotycz i krwawnik - dwie znane mi dobrze rośliny z nieznanymi dla mnie jeszcze (!) właściwościami.
 A teraz czas na śpiące rośliny :) Poniżej zaspana cykoria podróżnik i powój - jak dla mnie są urocze :)
 Teraz zdjęcia roślin, których nie znam - jeśli wiecie jak się one nazywają to będę bardzo wdzięczna jeśli się ze mną podzielicie tą wiedzą.




 Ta roślina jest porannym ptaszkiem, ale nie lubi upałów. Mowa o dziewannie. przeczytałam kiedyś, że może rozjaśniać włosy blond, więc oczywiście zebrałam kilka kwiatków. Zobaczymy co z nich będę miała :) Jest to na prawdę potężna roślina.



Poniżej - dojrzewające powoli owoce czarnego bzu. W zeszłym roku robiłam z niego dżemy i soki. A posiadaczki ciemnych włosów mogą zrobić sobie maseczki z dodatkiem dojrzałych owocków bzu :) - wzmocni kolor.

Ta brzoza przypomniał mi o zaległym poście podsumowującym moje eksperymenty z sokiem z brzozy. 


 A taki słonecznik rośnie u mojej cioci - jest cudny!

 Ogórecznik to jedna z roślin która mi wzeszła z moich tegorocznych ziół. Na razie zbieram tylko jego śliczne niebieski kwiaty. Niedługo na pewno o niej napisze :)



 I czas na piękny nagietek! Już zrobiłam z niego maść na siniaki, a niedługo zrobię macerat. Nagietek jest piękny i na pewno wykorzystam go kosmetycznie.

Rośnie obok kabusty aby odstraszał motyle co mi zjadają kapustę, szkoad że ślimaków bez domków nie odstraszają.
A tu - kwitnąca mięta :)
Oraz poziomki :)

Papryka - już czerwona - zastanawiam się czy to chili, bo bym wcierkę zrobiła... :D

A na koniec specjalnie dla wytrwałych - prześliczny ślimaczek :) Ten na jego szczęście ma domek :D

P.S. Czy widzicie olbrzymie zdjęcia, czy wszystkie w miarę jednakowej wielkości? Już poprawiłam zdjęcia.

I jak wam się podoba taki deszczowy poranek?  Lubicie długo spać czy jesteście poranne ptaszki?
Piszczcie w komentarzach!

Wasza


Blondynka

sobota, 2 sierpnia 2014

Włosowa aktualizacja: Lipiec

włosy w lipcu
Lipiec był dla mnie pracowitym miesiącem i wiem, że sierpień też taki będzie. Niestety odbiło się to na moich włosach - w drugiej połowie miesiąca przestałam olejować włosy i mam sianowate końcówki. Za to udało mi się zaprzyjaźnić z zabezpieczaniem włosów olejem. 

Przyrost był, jednak, jeszcze nie wiem o ile cm, bo źle zmierzyłam włosy, ale naprawię to niedługo. :) Natomiast bardzo dużo włosów mi wypadło, jestem jak pieski lub kotki - zrzucam sierść na lato :D Niestety nie regularnie używałam wody brzozowej, ale mam nadzieję naprawić to w tym miesiącu. Moje włosy źle znoszą upały i słabą pielęgnacje, a jeszcze cały czas noszę je spięte (z powodu pracy), więc skrętu też za bardzo nie mogłam wydobyć. W rezultacie są suche. Jedną zaletą jaką zauważyłam na moich włosach to to ,że myję je 2 razy w tygodniu, a nawet udało mi się jeden raz w tygodniu myć głowę. Przetestowałam również szampon Garniera AiK wraz ze słynną odżywką - i cały czas zbieram się do napisania recenzji, ale zabrać się nie mogę.

Lipiec był też miesiącem kiedy zaczęłam robić porządki na blogu - optymalizować i uaktualniać stare posty. Wolę to robić małymi krokami, jak skończę to na pewno się z wami podzielę na czym to polega i jak to wyglądało u mnie.

P.S. Dziś rano przecedzałam moje maceraty - jak one cudnie pachniały! Już nie mogę się doczekać kiedy je przetestuję :)

A wam jak minął lipiec? Jak lato znoszą wasze włosy?
Piszcie w komentarzach!

Wasza


Blondynka